Nie jestem
zwolenniczką pośpiechu. Choć często wpadam w panikę, terminy mnie gonią
nieubłagalnie, nie potrafię już tak jak kiedyś pić kawę za kawą, być na nogach
od 7 rano i siedzieć do późna, robiąc milion rzeczy (ach, multitasking!). Już
nie piję kawy, bo nie mogę, ale w nocy i tak nie śpię, bo lubię.
sobota, 14 grudnia 2013
wtorek, 10 grudnia 2013
38°42'N, 9°5'W
W głowie kłębią się wspomnienia, pragnienia i przemyślenia z miejsca, gdzie jeszcze byłam 24 godziny temu. Myślałam, że zakochałam się w Andaluzji. Niestety, najwidoczniej nie potrafię żyć w wierności. Po poznaniu Lizbony, choć właściwie tylko jej skrawka, bo niespełna cztery dni to zdecydowanie za mało, czuję się lekko zauroczona, może trochę zadurzona, ale bardzo zainteresowana. Chodź, zobaczysz dlaczego.
niedziela, 1 grudnia 2013
Fake Tales of Purchena
Sobotni poranek, nie wiadomo czy ciepło, czy zimno. Jedziemy 100 kilometrów krętych dróg w stronę gór. Czuję, jak zatykają mi się uszy. W górę i w dół, w prawo i w lewo. Nareszcie. Dojeżdżamy do Purcheny. Tylko gdzie teraz? Kierowca zdaje się sam
nie wiedzieć, gdzie właściwie zmierzamy. I tak jestem jego fanką, gdy widzę, jak radzi sobie z wąskimi uliczkami i ostrym zakrętami. Naprawdę, im dłużej tu jestem, tym mój podziw dla hiszpańskich kierowców wzrasta. Coś niesamowitego.
Majstersztyk.
Subskrybuj:
Posty (Atom)